Loty do Bergamo to chyba jedne z najtańszych i najczęstszych lotów jakie oferują tanie linie lotnicze. Tak więc i my daliśmy się złapać na ten haczyk (nie żebyśmy się jakoś specjalnie bronili...) i wykupiliśmy sobie loty na mały City Break. Mały - bo lot był w sobotę ok. 15.00 a powrót w poniedziałek rano. Czasu było jak na lekarstwo - a planów jak zwykle dużo.
W takim układzie nie mieliśmy dużego pola manewru - zarezerwowaliśmy nocleg w Mediolanie - kilka kroków od Milano Centrale oraz drugi - w Bergamo, żeby mieć blisko na lotnisko i w poniedziałek nie tłuc się przez Włochy z pośpiechem. Noclegi przy dworcach w tym przypadku były dobrym pomysłem - były świetnie skomunikowane i ułatwiły nam cały wyjazd, ale...
Będąc w Mediolanie trafiliśmy akurat na finał Ligii Mistrzów. To niestety skutkowało tym, że miasto nie prezentowało się szczególnie pięknie. Tłumy ludzi i śmieci na ulicach w pobliżu top miejscówek, które chcieliśmy zobaczyć... Not for us. Gdybym miała organizować wyjazd poraz 2 - odhaczyłabym co najważniejsze w Milano i wieczorem już siedziała nad Como. Ale wróćmy jeszcze na chwilę do Mediolanu...
Katedra w Mediolanie jest piękna - serio, robi wrażenie. Galeria Wiktora Emanuela jest jeszcze piękniejsza. Oba te miejsca są zaraz obok siebie, więc zobaczenie ich nie zajmuje dużo czasu, można więc spędzić tam chwilę, zakręcić się na byku, a dla chętnych wejść do środka.
W odległości spaceru jest jeszcze Zamek Sforzów, a trochę dalej - Milano Centrale, które samo w sobie też jest jest piękne i będąc tam warto chociaż rzucić okiem jak wygląda w środku.
Dalsze części Mediolanu nie są już bardzo urokliwe, w zasadzie odchodząc kilka kroków od głównych atrakcji czuliśmy się trochę jak w Warszawie. Co więcej - mimo, że była to sobota wieczór mieliśmy problem ze znalezieniem otwartej restauracji w której akurat nie był puszczony mecz. Miasto - oprócz kilku punktów dla kibiców - wydawało się dość martwe.


To niestety doprowadziło nas do - uwaga - NAJGORSZEJ RESTAURACJI W MEDIOLANIE. Albo i w całych Włoszech. I żeby nie było - zazwyczaj robimy sobie całkiem niezły gastro research i wiemy gdzie iść. Jak nie mamy wcześniej zaplanowanego miejsca, to chociaż na szybko sprawdzamy opinię na Google. Tutaj jednak poszliśmy na spontan. Kelner wołał, padło magiczne: "No co Wy, jesteśmy w Mediolanie, będziecie o 22 szli do pokoju?!". No to zawróciliśmy, nawet nie wzięliśmy menu, każdy wiedział co chce. Zamówiliśmy po daniu głównym i aperolku - no bo ile może kosztować makaron we Włoszech? W dodatku w miejscu, gdzie było sporo ludzi i nie wyglądało na ekskluzywne... 12? 18 euro? To już maks...
Pan kelner w czapce z daszkiem poszedł a my wtedy spojrzeliśmy na ceny. Makaron - 35 ojro. I to żaden wymyślny, zwykła carbonara. Aperolek 10 ojro. Drogo. Ale mówimy sobie doooobra, może będzie smacznie, skoro taka cena. Googlujemy tą miejscówkę i wyskakuje nam :
Tadaaam. Teraz już wiecie gdzie nie iść. Ocena 1,1. Prawie 400 opinii. Dlaczego stamtąd nie uciekliśmy - do tej pory nie wiem. Zapłaciliśmy 200 euro za jedzenie w miejscu, gdzie kelner chodził z papierosem w ustach i w dresach z 2Pac-iem. Jedzenie samo w sobie nie było najtragiczniejsze. Normalnie dałabym mu takie 3/5, ale za 35 euro - musiałam też wystawić tej miejscówce 1. Nie powtarzajcie naszego błędu.
P.S. Kilka kroków dalej jest kultowe Spontini - kupcie kawałek dobrej picki za kilka euro i smacznego ;)
DZIEŃ II - COMO I BERGAMO
Plan na drugi dzień był dość napięty - w Polsce były akurat wybory prezydenckie, więc musieliśmy jechać do konsulatu, który wcale nie był nam po drodze. Ale głosować trzeba, więc wsiedliśmy w metro i spełniliśmy obywatelski obowiązek. Cała akcja zabrała nam 1,5h.
Plan na dalszą część dnia był następujący : pociąg Mediolan - Varenna, jeżeli się uda : prom Varenna - Bellagio - Varenna, pociąg Varenna - Lecco - Bergamo. o 11.00 mieliśmy mieć pociąg nad Como, ale byliśmy we Włoszech w weekend, który akurat dla włochów był długim weekendem. 2 czerwca we Włoszech obchodzone jest Święto Republiki (Festa della Repubblica) więc chyba wszyscy ruszyli nad jezioro i do pociągu nas po prostu nie wpuścili, bo był już pełen. Musieliśmy czekać na kolejny o 12.00 i tym sposobem straciliśmy kolejną godzinę. Szczęśliwie to już koniec naszych wpadek, a Como wynagrodziło nam wiele.
Jakże Varenna jest piękna! I to pomimo tłumu ludzi. Tam się po prostu chodzi, a zdjęcia robią się same. Z dworca do centrum jest kilka kroków, a najlepszym zajęciem jest po prostu podziwianie widoków. Just have a look...

Dla miłej odmiany mam tutaj jedzeniową miejscówkę do polecenia, z rozsądnymi cenami, pysznymi drinkami i widokiem na jeziorko. Łapcie adres:
Podróż do Bellagio musieliśmy sobie już odpuścić ze względu na gigantyczne kolejki na prom, a nie mieliśmy sporo czasu przez nasze poranne potyczki. Niemniej - Varenna była tak piękna, że niewiele więcej nam było trzeba i chcieliśmy po prostu nacieszyć się tym miejscem. Wracając przez Lecco zrobiliśmy sobie jeszcze tam mały spacer. Nadal było to piękne miejsce - choć już nie tak urokliwe jak kameralna Varenna.
Wieczorem dotarliśmy do Bergamo. Śliczne, średniej wielkości miasteczko z masą dobrych restauracji w zasięgu spaceru. Nie daliśmy rady zwiedzić starego miasta, ale już sam spacer po Bergamo był miły i przyjemny. Wnioski na następny wypad? Mediolan odpuszczamy. Widzieliśmy katedrę, widzieliśmy galerię, zjedliśmy niedobre jedzenie - dziękujemy. Pojedziemy prosto nad jezioro i poświęcimy chwilę dłużej na Bergamo.
Mamy też tutaj kolejną spoko miejscówkę, w której zjecie porządny włoski makaron i uczciwej cenie:
Miscusi -
Via Sant'Orsola, 21, 24122 Bergamo BG, Italy. Zamawia się i płaci przez stronę do której odsyła kod QR na stoliku - opcja bardzo spoko dla introwertyków.
Bon apetit! Jedźcie nad Como i sprawdzajcie opinie - pozdrówki.
Komentarze
Prześlij komentarz