O TYM, DLACZEGO WĘGRY TO NAJCUDOWNIEJSZY KRAJ NA ŚWIECIE


      "Polak - Węgier dwa bratanki" - słyszeliście kiedyś? To najprawdziwsze powiedzenie jakie kiedykolwiek słyszałam! Jeszcze nigdzie, ever, never nie spotkałam się z taką gościnnością jak u naszych kolegów z południa i powtarzam to do znudzenia, wszędzie gdzie tylko się pojawiam. No ale dobra, zacznę od początku. Do Debreczyna pojechałam na zaproszenie mojej koleżanki, którą poznałam kiedyś na kursie językowym na Malcie. Spakowałam walizkę na dwa tygodnie, wsiadłam w autobus i po długich, długich godzinach telepania się przez słowackie góry i węgierskie uzdrowiska - byłam na miejscu. Głodna, zmęczona i nieco zdezorientowana, bo musiałam przestawić się na język angielski po kilku latach nieużywania go wcale. Szybko zapomniałam o tym, że w ogóle mówię w obcym języku, bo już w pierwszy dzień nasi gospodarze zabrali nas na lokalny festiwal. 


     Jakże tam było pysznie! Piliście kiedyś prawdziwą palinkę? Ale taką prawdziwą, owocową? A jedliście lody z palinki? To zjedzcie. Wasze sorbety z prosecco to przy tym mała dziewczynka. A to wszystko jednocześnie w lesie i w centrum miasta. Debreczyn słynie bowiem z parku Nagyerdei, zwanego inaczej Wielkim Lasem. Od 2014 roku jest pod ścisłą ochroną co czyni go prawdziwą perełką, a co roku, pod koniec sierpnia odbywa się tam Debreczyński Festiwal Smaku z lokalnymi dobrodziejstwami. Jeżeli jednak na niego nie traficie, to udajcie się do restauracji Krúdy u samego podnóża Wielkiego Lasu.

Dacie wiarę, że to otoczenie restauracji w centrum miasta? 😍

      Debreczyn ma też inne perełki - budynek Uniwersytety Debreczyńskiego, w którym każdy chciałby się uczyć i Wielki Kościół Ewangelicki, którego na pewno nie pominiecie - znajduje się w samym centrum starego miasta. Celowo nie opisuję "trasy" zwiedzania - Debreczyn jest mały, posiada jedną linię tramwajową, więc wystarczy wam najprostsza mapa miasta i zajdziecie wszystko, co będziecie chcieli zobaczyć. A jak nie znajdziecie - to Madziarowie na pewno wam pomogą. Polska gościnność może się przy ich wstydzić, ale żeby uwierzyć, to trzeba pojechać! Przez całe dwa tygodnie stoły, przy których zasiadałam się uginały! Byłam również na wielu przyjęciach i wiecie co? WSZYSCY mówili po angielsku - nawet między sobą! Szanowali to, że nie znamy ich języka i nie było ani jednego momentu, w którym czułabym się zagubiona pośród obcych. Co więcej, dbali o nas, jakbyśmy były co najmniej prezydentem USA - ani mój talerz, ani kieliszek nigdy nie były puste. O oddaniu im pieniędzy także nie było mowy - oni już tacy są!Wszyscy! Otwierają drzwi, odprowadzają pod sam dom, upewniają się, że niczego Ci nie potrzeba. I nie mowa tu o "dżentelmenach" z wyższej półki, tylko naszych bratankach - to dlatego tak wspaniale wspominam moją wyprawę i każdemu z was polecam integrację z Węgrami.
-A.

Uniwersytet Debreczyński

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

FUERTEVENTURA W JEDEN DZIEŃ - CO WARTO ZOBACZYĆ?

OASIS PARK FUERTEVENTURA - KRÓTKA RELACJA

5 RZECZY, KTÓRE ZASKOCZYŁY MNIE NA FUERTEVENTURZE